DLACZEGO JA?
Trauma pokoleniowa – przekaz transgeneracyjny
Zbierałam się do napisania tego artykułu dość długo i zabrał mi sporo czasu. Temat jest ciężki, przerabianie go na wykładach….też nie pozostało bez śladów emocji na całej grupie chyba. Czytanie, zbieranie informacji, poukładanie się samej z sobą i przyjrzenie się po raz kolejny swojemu spadkowi bywa trudne lecz bardzo uzdrawiające. Mam nadzieję, że i Tobie czytelniku pomoże, choć trochę rozjaśni ponieważ wszystko musiałam ująć i tak w wielkich skrótach.
Nauka już od jakiegoś czasu zajmuje się tą właśnie dziedziną jaką jest przekaz traum z pokolenia na pokolenie i wielu badaczy dowiodło, że coś takiego bezsprzecznie istnieje. Wkład jest nieoceniony.
Sam przekaz, o którym mowa to złożony system norm, sądów i postaw, które wynosimy z rodzinnego domu jak sumę doświadczeń pokoleń, kształtujący w znacznym stopniu nasze własne odniesienia do innych, nasze oczekiwania i sposoby na budowanie relacji.
O traumie nie sposób mówić tuż po niej. Musi upłynąć czas zanim człowiek będzie gotowy powrócić do bolesnych emocji. Psychice potrzebny jest okres odrętwienia podobnie jak złamanej nodze potrzebny jest okres unieruchomienia. Mechanizmy obronne pozwalają przetrwać trudne sytuacje i nieznośny ból.
Przekaz ów, niestety potrafi odbić potężne piętno na naszym życiu wtaczając się w nie jak wielki robal, nieświadomie drążąc niektóre dziedziny życia w sposób nawet brutalny, nieświadomy pozostawiając człowieka bezradnym na sprawy, z którymi zupełnie nie potrafi sobie poradzić. Więcej…., o których istnieniu może nie mieć nawet pojęcia. Bo i skąd.
Mówi się, że trzy kolejne pokolenia dręczą skutki traum, których doświadczyli przodkowie.
A.A. Schutzenberger w swoich pracach ukazała powtarzalność zjawisk nawet przez więcej pokoleń.
Wojna, kolejny system, który po niej nastąpił, trwanie w nim oraz dostosowanie się do przetrwania wbiło się w pewnego rodzaju systemy działania pokoleń, społeczności rodzin czy ostatecznie pojedynczej jednostki pozostawionej często samej sobie z paraliżującymi lękami, których przecież być nie powinno, samotnością, gromadzeniem stert niepotrzebnych już rzeczy….ale tak na zapas niech będą. Przecież nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć, mogą się jeszcze przydać, szkoda wyrzucić….myślisz sobie po czym pukając się w głowę twierdzisz…kompletnie mi odbiło.
Koniec końców gdy czegoś potrzebuję i tak muszę kupić.
Niestety jako naród jesteśmy jeszcze silnie straumatyzowani.
Zadajesz sobie pytanie….o co mi chodzi? Co to za głos karze mi się zachowywać, w rzec można tak absurdalny sposób.
Może śni ci się wojna, udział w niej, dręczą po nocach jej koszmary, nie, nie wariujesz ale udźwignąć te emocje może być naprawdę trudno.
Tu przypomina mi się jedna z moich klientek, która nie mogła mieć dzieci. Bardzo ubolewała całe życie nad tym faktem aż wreszcie doszłyśmy w jej historii rodzinnej do owych tragicznych faktów strat dzieci prze jej babki. Jeden z przypadków, bardziej brutalny gdzie dwójka jej dzieci została zamordowana z zimną krwią przez żołnierzy na oczach jej babki. Lęk, który budził się w mojej klientce na samą myśl o płaczącym dziecku oraz konsekwencje jakie miał wtedy, był na tyle silnie paraliżujący i nie do zniesienia, iż zablokował ją na posiadanie własnego potomstwa. Babka zmarła samotnie kilkanaście lat później. Lęk przed samotnością i przymus trwania w niej uwikłał moją klientkę na długie lata w swej matni.
Wg Junga dręczy nas właśnie nieświadomość przekazywana z pokolenia na pokolenie w społeczeństwie gromadząc ludzkie doświadczenia. Jest wrodzona i istnieje poza osobistym doświadczeniem.
W relacjach w rodzinie ważna jest sprawiedliwość i bezstronność. Poprzez relacje, które tworzą, przodkowie pozostawiają nam w spuściźnie swoje życie, które my z kolei przekazujemy swojemu potomstwu.
Zdaniem Boszormenyiego-Nagya* każda rodzina opiera się na niewidocznych fundamentach, wewnętrznej i pierwotnej solidarności oraz lojalności*, sięgającej czasu sprzed narodzin.
Jeśli dane osoby w rodzinie powtarzają wciąż pewien wzór zachowania, nie zmieniają się i pozostają zafiksowane na swoich działaniach oznacza to, że służy to sieci zobowiązań rodzinnych. Przekazywane emocjonalne bolączki sprawiają, że w kolejnych pokoleniach pojawiają się neurozy lub inne niezrozumiałe symptomy np. chorób czy zachowań zupełnie dla nas samych nie zrozumiałe.
Rozwiązania następują często gdy dana osoba doświadczy lojalności lub sprawiedliwości w relacjach międzyludzkich lub doświadczy zmiany perspektywy swego miejsca w rodzinie lub zmieni się rola z pomagającego na beneficjenta pomocy czy ciągle opiekującego się na beneficjenta pomocy.
„Pozostajemy lojalni wobec naszych nieszczęśliwych i samotnych babć i matek, będąc sami nieszczęśliwymi i samotnymi” -powiedzenie to kładzie się pokłosiem na kolejne pokolenie, ściśle ugruntowane w niewidzialnej lojalności rodzinnej, ba nawet społecznej, z której wydrzeć się niepodobna gdyż to niemalże zdrada i w konsekwencji wykluczenie.
Wg innego badacza Murraya Bowena i jego koncepcji „ja” stopień zależności emocjonalnej i intelektualnej od rodziny, z której się pochodzi doprowadza od całkowitego oddzielenia do całkowitego uzależnienia i braku odróżnienia od swojej rodziny.
Przekaz dokonuje się przede wszystkim w rodzinie, w relacjach bliskich osób. Dzieje się to w kontakcie rodzica z dzieckiem – już nawet w czasie ciąży. Często traumy rodzica zostają aktywowane w tym właśnie czasie i jeśli doświadczył on odcięcia do swoich uczuć podczas swego życia, jego kontakt z dzieckiem będzie przebiegał również w sposób chłodny i zadaniowy. Rodzic przekazuje swojemu dziecku te doświadczenia poprzez dotyk lub jego ograniczanie, brzmienie głosu, umiejętność wyrażania emocji i to w jaki sposób jest w stanie uspokoić własne dziecko.
Jednym z powodów, który uniemożliwia zatrzymanie tego przekazu traumy jest swoista konstrukcja psychiczna, nazywana przez klinicystów nieprzeżyciem żałoby. Charakteryzuje ją traumatyczne zranienie oraz utrata, po których pozostaje lęk sprawiający, iż historia cierpienia wciąż jest tłumiona i niewyrażona.
Doświadczanie rodzinnego przekazu traumy zawiera „siłę niewypowiedzianego”
Teoria przekazu traumy opisuje, jak owa niemożność przeżycia uczuć oraz myślenia o niej i ujęcia jej w słowa powoduje, że główny „kanał” formy wyrazu zostaje zablokowany poprzez działanie zmasowanych obron w obrębie całej rodziny.
Gdy człowiek staje się dorosły uzyskuje swego rodzaju wolność wyboru swoich zachowań w relacjach międzyludzkich. Dzięki temu struktury rodziny nie są już takie nie naruszalne. Regulując stare rachunki można odnaleźć to co w danym systemie rodzinnym uważane jest za sprawiedliwe. Każdy członek na nowo może na nowo wpisać się w zupełnie nowy ład zasług i zobowiązań. A wszystkie psychologiczne reakcje związane z relacjami uformowane są przez dwie struktury : zewnętrzną strukturę zachowania i ukrytą strukturę zobowiązań.
Powiązania rodzinne są bardzo silne czy tego chcemy czy nie. Nieświadomie rządzą one naszym życiem. Traumy, których doświadczyli nasi dziadkowie przekazali swoim dzieciom….a może wcale nie musieli się tak starać. Przecież nasi rodzice sami mogli być świadkami strzelania do ludzi na ulicach, mordowania, łapanek, gazowania…albo doczekali innych czasów gdy brat stał przeciw bratu, gdy nie wiadomo już kto był kim i po czyjej stronie stał. Gdy obowiązywała godzina policyjna, walka o coś do zjedzenia….a przecież wojny już nie ma i ustrój …niby wspaniały. Ileż tych lęków nagromadziło się w nas, w naszych bliskich, tego niepokoju doprowadzającego do szaleństwa.
W takich czasach przyszło nam żyć. Nasączeni klimatem do granic możliwości, poniżeni jako naród, społeczeństwo, ludzie, rodziny, budujemy się od nowa przekazując jednak swoim potomkom nieświadomie zupełnie zachowania, niestrawione emocje, z którymi sami nie jesteśmy sobie w stanie poradzić. Bo jak to zrobić? Ja kto zrozumieć? Idziemy z nadzieją, że już się odcięliśmy od tego wreszcie. Niestety to nadal żyje w wielu z nas przejawiając się w tendencjach do chorób, nerwic, uzależnień, chorób psychosomatycznych. Jakoś z tym bólem trzeba sobie radzić. Nieraz zapada złowieszcza cisza, która stała się jedynym środkiem ekspresji. Bywa, że agresja rozdziera do granic możliwości a później myślisz…skąd we mnie tyle nienawiści?
Wyrwać się z niej kolejnym pokoleniom nie jest łatwo ponieważ poczucie zobowiązania odczuwalne jest jako emocjonalne porzucenie rodziców. Taki paradoks ludzkiej psychiki…… .
Wspaniały wkład w przekaz traum pokoleniowych opisała A. Schutzenberger wskazując na przenoszenie wielu czynników rodzinnych, chorób, tendencji łącznie nawet z wybieraniem zawodu. Powtarzalność zjawisk, doświadczeń połączonych nawet w datach, koligacje rodzinne, kłamstwa, rodzinne tajemnice, których nie można wyjawić toczą się kołem przez kolejne osoby, które nieświadomie muszą dźwigać ciężar nie popełnionych przez siebie występków. Genogram tworzony w myśl odtwarzania przenoszony traum ma niezwykły wkład w ich uzdrawianie i układanie ról na nowo.
Powtarzalność zjawisk to również jedno z tych doświadczeń, które dziedziczą niektórzy „wybrańcy” losu zastanawiając się za coooo……, dlaczego ja? Dlaczego spotyka to właśnie mnie?
Pytania mogą sypać się jak z rękawa. Daleko jednak nie trzeba szukać. Bywają rodziny, w których jak mantrę powtarza się…..”w naszej rodzinie to zawsze…..”. Resztę scenariusza pewnie znasz.
Nasz zakorzeniony tradycjonalizm budzi w nas często wiele sprzeczności. Lubimy święta, obchodzimy je a wigilia to często ten magiczny dzień, do którego tęsknimy, do ludzi, których dawno nie widzieliśmy, a z którymi pragniemy się zobaczyć. Jakie to cudowne. Problem tylko w tym, że gdy zasiadamy przy wspólnym stole zaczynają się historie, których słyszeć nie chcemy, wzajemnie obwiniania, żale, pretensje – często to sytuacje, w których sami nie uczestniczyliśmy i tak oto z rodzinnej sielanki wszczyna się awantura z pogranicza paranoi. Każdy chce dowieść swej rzekomej racji a emocje tak zaślepiają, że o porozumieniu nie ma nawet mowy. Jeśli sam nie trzeźwiejesz z tego, twoje dzieci pytają o co ci chodzi. No przecież o …sprawiedliwość, której udowodnić nie podobna. Ale tkwisz w tym, szukasz i nie możesz znaleźć. Myślisz…czy już zwariowałem czy za chwilę to nastąpi, po co mi to, muszę odpuścić po czym znów emocjonalne tango bierze cię w swe ramiona i szarpie prowadząc w tym tańcu wariata.
Autorka „Włoskich szpilek” w tak wymowny sposób opisała całokształt spadku jaki przyszedł jej w udziale, iż nie trzeba więcej naukowych opisów by w jasny sposób przekaz był tożsamy z przeszłymi sytuacjami z jakimi poniekąd dalej musimy sobie radzić. Wielu z nasz jeszcze czuje oddech tej tragedii na swoich plecach.
Dziedziczeniu podlegają na przykład udziały w wielkich bitwach. Wnukowie tak łatwo się z tego nie wyplączą. W trybie dziedziczenia przypadł im także w udziale kolor oczu, nazwisko, język, niestety z dobrodziejstwem inwentarza, w którym najmniej kłopotliwą pozycją są frontowe powiedzonka, utrzymywane tajemnice, zdarzenia, o których nie sposób opowiedzieć lub się do nich przyznać.
O tym, co najstraszniejsze, lepiej nie wspominać. Trudno powiedzieć, co lepsze – fobia czy fiksacja, i którą z tych dwóch strategii należałoby zalecać spadkobiercom. Można było trafić gorzej.
„Upokorzenia, wyniesione z wojny zamiast zegarków, pierścionków, olejnych obrazów i innych łupów, leżą zamrożone przez dziesiątki lat na nisko oprocentowanych rachunkach, o których sami zainteresowani chcieliby zapomnieć, ale to nie takie proste.”
Jak wiadomo z podręczników fizyki, żadna forma energii nie znika bez śladu, co najwyżej zmienia formę, czasami po drodze przewracając to i owo.
Energia przemocy przekształciła się w błądzącą bez celu i kierunku energię cierpienia, żalu i nienawiści. I w tej właśnie postaci przechodzi na własność następnych pokoleń, czy tego pragną, czy nie. Można jej nawet użyć, ale zakres zastosowań i pomysłów na rozwiązanie wydaje się ograniczony
To ona, energia żalu i nienawiści, pamięć poniżenia, bierze nas w obroty i nie wiemy już sami, za kogo mamy się uważać. Wiemy tylko, że jesteśmy na minusie. I tak już zostanie, jeśli nie liczyć najbardziej rozżalonych, którzy ruszą odebrać innym to, co im odebrano
Będąc bohaterem swojej historii możesz nie znaleźć nawet żadnej bitwy w swojej części spadku. Zamiast bitew było tam coś o wiele bardziej kłopotliwego. Powiedzmy, zamknięta kasetka, nie bardzo duża, przy tym ważąca, dajmy na to, parę ton. Bez kluczyka, który gdzieś przepadł. Może chciano w ten sposób coś oszczędzić, po co rozmawiać o tym co było? Lepiej zapomnieć….upychając ….w kasetkę, nieświadomie.
Gdyby to był mój przypadek, wiedziałabym, że nic nie zostanie mi oszczędzone, że tak czy owak muszę znaleźć sposób, by włamać się do kasetki i obejrzeć swoje dziedzictwo. Podatek spadkowy ściągany był awansem, od zawsze, a płaci się go do końca życia, jeśli nie dłużej.
Bo przecież zastrzelono by nas wszystkich na miejscu, gdyby rzecz wyszła na jaw! Owszem, było warto. Zawsze warto żyć jak człowiek. Trzeba zresztą przyznać, że ta instalacja nigdy nie została odkryta i wszyscy zginęliśmy z zupełnie innych powodów. Tak, zginęliśmy. Oto dlaczego żyję tylko na pół gwizdka, w każdej minucie wątpiąc w grunt pod nogami, chmury, trawę i wszystko inne. Stąd skrywana niechęć do planowania na dłuższą metę. Stąd ironia – ostatnia deska ratunku. Stąd nieufność wobec rzeczywistości, która – co może się okazać w najmniej oczekiwanym momencie – przy pozorach solidności zrobiona jest z łatwopalnej tektury. Najbardziej przeszkadza brak dostatecznie silnej wiary w istnienie świata. To choroba, która przenosi się na potomstwo przez spojrzenia, przez westchnienia i przez dotyk.
Ja nie chcę tego spadku. Powinnam się go zrzec. A jeśli na to już za późno, to czemu by nie postawić po cichu mojej ciężkiej kasetki na trotuarze, na pierwszym lepszym rogu ulicy i odejść jakby nigdy nic? Nie zastanawiać się więcej, czy mam przyjaciół dostatecznie bliskich, żeby u nich schować rodzinę. Jeśli nie całą, to może chociaż jednego syna – ale którego? A drugiego gdzie? Chciałabym nie zgadywać, jak długo potrafię uciekać, jaki mróz wytrzymać, jaką rozpacz pomieścić i jak ciężką pracą może być umieranie.
Dziedzictwo jest trudne, składa się ze zbyt wielu nieszczęść, w których zbyt wielu ludzi odziedziczyło udziały, a nikt nie wie, jak je zainwestować i co w ogóle z nimi zrobić. Dotyczy to zwłaszcza upokorzeń, które chciałoby się po prostu wykreślić z inwentarza, a jeśli to niemożliwe, pozbyć się ich, oddając komuś innemu.
„W tej czarnej chmurze, niesionej wiatrem ponad lądami i morzami, płynęła po niebie moja rodzina. Trudno uporać się z zamętem, który wniosło do mojego życia to pokrewieństwo. Chmura czarnego dymu unieważnia całe moje życie, odbiera prawo do własnego losu, czyni ze mnie kropkę na końcu zdania, w którym nie o mnie mowa. Urodziłam się, kiedy było dawno po wszystkim, i dlatego moje pragnienia i starania, jeden czy drugi akt desperackiej odwagi, romanse, porody i rozwody obracają się w fakty bez znaczenia. Nie chcę na to pozwolić. Mam prawo do własnego losu, jak inni” – cytat pochodzi z książki Włoskie Szpilki” M. Tulli
Bibliografia i znaczenie
* Koncepcja wprowadzona przez Ivana Boszormenyiego-Nagya – terapeuta, psychoanalityk węgierskiego pochodzenia, który rozszerzył znacznie podejście transgeneracyjnego twierdząc, iż więzi stanowią siłę przekazu rodzinnego, twórca pojęcia „rodzinnej lojalności”
A.A.Schutzenberger – wyd. Vigro, wyd.I, Warszawa 2016 „Tajemnice przodków” – Ukryty przekaz rodzinny
M. Tulli – wyd. Nisza, rok wydania 2014 „Włoskie szpilki”
Mareriały zjazdu psychotraumatologii w Gdańsku 2017 – tematyka przekazu transgeneracyjnego rodzin.