BABY BLUES – WYSTARCZAJĄCO DOBRA MATKA – JAK DUŻO MOŻESZ DAĆ

 

 

Artykuł, a właściwie ich serię mam zamiar przekazać kobietom, które są w ciąży, chcą być a nawet były oraz ich mężom i partnerom.

 

Zainspirowana własnymi doświadczeniami jako matka, zajęciami psychotraumatologii zajmującej się tematami wczesnej traumatyzacji i tego jak świat matki i dziecka zespala się ze sobą w pewną jedność. W jaki sposób dziecko zostaje „zakodowane” na przyszłość, z czym musi się mierzyć i jak te wczesne więzi wpływają na dalszy rozwój jego aparatu psychicznego oraz rozwój mózgu. Jak ten czas jest niezwykły i cenny.

Wystarczająco dobra matka – Jaka to matka wg ciebie?

Zadaj sobie to pytanie.

 

 

Jesteś w ciąży, wkrótce urodzi się Twoje dziecko, być może pierwsze, być może kolejne. Pierwsze zazwyczaj budzi wiele emocji w życiu kobiety.

My, kobiety mamy organizmy tak przygotowane przez naturę, iż cały system hormonalny przystosowuje się na ten czas i ciało oraz poniekąd umysł dopasowują się do narodzin maleństwa. Emocje zazwyczaj buzują w nas bardziej niż byśmy tego chciały.

Zadajesz sobie mnóstwo pytań odnośnie dziecka, czy będzie zdrowe, jakiej będzie płci, jak będzie wyglądało, czy podołasz, jak to ogólnie wszystko będzie się działo.

Media i książki przedstawiają nam matkom zazwyczaj piękne bobaski, szczęśliwe, uśmiechnięte i radosne. Wszystko opiera się na „zaróżowianiu” rzeczywistości. Nie ma w tym oczywiście nic złego. Sama osobiście uważam, że narodziny dziecka to cud i pojawienie się moich dzieci na świecie w taki sposób zawsze przeżywałam.

Ale, jak to bywa w życiu zawsze gdzieś lubi pojawić się to ale…… .

 

Jak to jest do końca być tą wystarczająco dobrą matką?

 

Jak radzić sobie z całą gamą emocji w stosunku do siebie i nowo narodzonego dziecka w przypływie emocji, huśtawki hormonów, pieluch, płaczu, wymagań otoczenia, stawienia czoła swojemu ciału, nadwadze i wielu innym sprawom, które rozkręcają wir nowego etapu życia waszej rodziny.

Jeśli masz wsparcie w otoczeniu, męża wyrozumiałego i być może jeszcze jakieś bliskie osoby, które cię wspierają w tym tak trudnym czasie, masz po prostu szczęście. Ale zdarza się jednak częściej, że nie mamy sztabu niań, trenerek fitnessu i masy pieniędzy by móc w błyskawicznym wręcz tempie wracać do wcześniejszej wagi, figury i zadowolenia z siebie a chętnych na noszenie dziecka też nie ma zbyt wielu. Pojawia się pytanie czy w ogóle po miesiącu czy dwóch musimy udawać, że nie byłyśmy w ciąży?

 

Ze zgrozą obserwuję lansowanie medialnych wizji niektórych celebrytek o extra szybkim powrocie do figury, treningów, wagi i pokazywania iluzji szczęścia, wpędzając masę kobiet w kompleksy. Owszem jeśli dysponujesz dobrą pula genów być może szybko wrócisz do swojej kondycji dodatkowo dbając o siebie, ćwicząc i przestrzegając rygorystycznych diet. Ale powiedzmy sobie szczerze….nie każda z nas ma taka możliwość i nie każdej natura wyposażyła w takie dary.

 

Czas ciąży, o ile jest szczęśliwy i udany, ty czujesz się w miarę dobrze, schodzi jeszcze na oczekiwaniach na dzidziusia, marzeniach o nim, jaki będzie i jak wielkiej radości doznasz gdy się wreszcie urodzi. Ale głowy mam czy to będących w ciąży po raz pierwszy czy kolejny zawsze zaprzątają różne myśli i nie zawsze są one takie kolorowe. A ponieważ dziecko w czasie prenatalnym nie ma wykształconego aparatu psychicznego zmuszone jest na reagowanie na stany, których nie może zrozumieć i kontrolować a pozostają one w ścisłej zależności od matki i jej stanu psychicznego i emocjonalnego. Pozostaje mu nieświadome towarzyszenie emocji matki, które dostarczane są mu za pomocą krwi, które zapewnia mu konstrukcja ciąży.

Otoczenie wymaga od nas bycia szczęśliwymi, dbającymi matkami a ten czas jest bardzo trudny. Nie wszystko zależy od ciebie ale i od otoczenia, na które reagujesz teraz bardziej intensywnie niż zazwyczaj. Kwestia tego jak twoi bliscy sami reagują na ciebie i twój stan. Odbierasz, wraz z dzieckiem noszonym pod sercem te emocje, można powiedzieć jak radar. Nie jesteś przecież z kamienia, który powoduje, że nie reagujesz na dogryzania, złośliwości czy innego typu sytuacje. Ciąża trwa 9 miesięcy i wiele rzeczy może się wydarzyć. Nie sposób zawsze być szczęśliwą i nie miej do siebie o to pretensji.

Zmieniająca się sylwetka, szczególnie w ostatnim trymestrze może też spowodować różnego rodzaju rozterki nie tylko u ciebie ale i męża czy partnera. Czas zmiany jest niezwykle trudny. Na nasze szczęście jesteśmy zazwyczaj tak skonstruowane, ze wszelkie te niedogodności znosimy i obraz przyszłego potomka potrafi skutecznie niwelować wiele obiekcji.

Ale nie zawsze jest tak kolorowo i kobiety, które zaszły w ciążę niechcianą muszą borykać się często w samotności ze swoimi problemami, odczuciami a niechęcią do dziecka nie może wyjawić się w żaden sposób ponieważ otoczenie absolutnie oczekuje, że wszystkie będziemy przeszczęśliwe z tego powodu.

Wyrazić siebie? Czy mogę pokazać swoje niezadowolenie i obawy?

W jaki sposób okazać swoje rozterki, wątpliwości czy zwiększoną płaczliwość albo humorzastość, która często dyktowana jest przez hormony?

Czy możemy społecznie okazywać takie emocje?

Kobiety w ciąży są jednak traktowane, w naszej bynajmniej kulturze dość ulgowo.

Ustępuje się im zazwyczaj miejsca tramwaju, pociągu czy kolejce. Gdy wydarzy się jakiś napad emocji otoczenie stwierdzi….ok jest w ciąży, trzeba przymrużyć oko. Jest to w jakiś sposób społecznie tolerowane.

Dostajemy sporo uwagi w tym czasie. Teściowe i mamy dbają byśmy dużo jadły, dobrze przybrały i zwrot „musisz jeść za dwoje” nie robi na nikim wrażenia, a jest przejawem troski. Z tym jednak trzeba uważać ponieważ odbije się to po porodzie ale to zostawiam każdej z was do indywidualnej interpretacji.

Mnie jako terapeutce traum i emocji oraz kobiecie chodzi o uświadomienie tego co dzieje się często z kobietami i ich dziećmi oraz jak ważne są te pierwsze miesiące byście razem w przyszłości cieszyli się tym co było owocem miłości rodzicielskiej w tym pierwszym, trudnym okresie.

Wracasz ze szpitala do domu gdzie oczekują na ciebie bliscy. Wszyscy podziwiają dziecko, ciebie, patrzą do kogo jest podobne, przynoszą prezenty, robią zdjęcia itd. Czasem ktoś zapyta jak ty się czujesz i jak sobie radzisz. Oczywiście odpowiadasz, że super. Nawet jeśli odpowiadasz inaczej dostajesz kilka „cudownych rad” jak wszystko ogarnąć i ….do dzieła. Goście się rozchodzą i zostajesz sam na sam z maluchem.

Okazuje się, że nie jest on wcale taki piękny jak sobie wyobrażałaś, płacze, chce być ciągle przy tobie, a ciebie bolą piersi, martwisz się, że masz za dużo pokarmu albo go nie masz, zszyte krocze uniemożliwia sprawne poruszanie, wszystko boli po trudnym porodzie, krwawisz, nie masz siły umyć włosów, brak ci sił. Nie możesz się ruszyć, ubrania sprzed ciąży nadal pasują i do tego wszystkiego hormony szaleją każdego dnia. Przyglądasz się nowemu przybyszowi, który jest taki maleńki, drobny, bezsilny wobec tego co go otacza i zdany tylko na ciebie. Często płacze i ma kolki, boli go brzuszek ponieważ dla niego zarówno jak i dla ciebie życie przyniosło diametralne zmiany, które nie wiadomo jak ogarnąć. Okazuje się, że podręczniki nie przygotowały na nadmiar obowiązków, emocje, płaczliwość czy nieprzespane noce, które stają się dokuczliwe i jak radzić sobie z własnym bólem i emocjami. Ale może się przydarzyć, że dziecko będzie bardziej wymagające, płaczliwe czy potrzebujące niż inne dzieci. Twoje życie zamienia się między wyparzanie butelek, płacz, bałagan, karmienie, noszenie a być może nawet, jak to było w moim przypadku – moja córka nie cierpiała wózka i trzeba było ją nosić i to bardzo wcześnie. Wyjście z nią na spacer nabierało sensu dopiero gdy widziała świat z innej pozycji niż leżąca.

Czy nadal je kocham – myślisz? Gdzie ten cudowny bobasek? Co się z nim stało – jedyne refleksje jakie dopadają cię gdy padasz wreszcie zmęczona na łóżko. Później masz pretensje do siebie o te myśli. Może jestem zła, zwyrodniała. Przecież gdy się kogoś kocha nie myśli się o nim źle. I zerkając ukradkiem na twarzyczkę malca, który widząc ciebie, uśmiechem rozbija wszelkie wątpliwości, smutki i złość powoduje, że twoja miłość znów jest pewna i utrwalona jeszcze bardziej.

Rodzicielstwo to czas radości, łez, uniesienia odczucia bezgranicznej miłości ale i zmęczenia, frustracji i bezsilności. Taka to idealizacja.

 

Każdy to przeszedł, dasz radę…..słyszysz – uroki rodzicielstwa.

Społecznie nie tolerujemy matek, które nie są szybko zorganizowane, dużo przybiorą a ich waga nagle staje w miejscu i żadne cuda nie działają, pomimo obietnic.

Ale musisz być szczęśliwa i zadowolona. Nie wolno ci pokazać swej złości, frustracji, załamania, niewyspania i oglądania w lustrze swej zmienionej sylwetki, rozstępów i czegokolwiek co się z tym wiąże. Masz być szczęśliwa i koniec!

A jeśli nie jesteś zachodzą wątpliwości w twoim otoczeniu i w tobie. Skoro nie jestem taka dobra to może jestem zła? Będę złą matką a może już jestem. Koło emocji zaczyna się kręcić. Płacz dziecka, obowiązki, rutyna jakiej jesteś poddana zatacza coraz ciaśniejszy krąg. Znajomi nagle nie mają czasu, patrzą z dystansem i nie interesuje ich kupka twojego dziecka. Nie wracasz do formy w zastraszająco szybkim tempie jak owe gwiazdy z bilbordów. Mąż ma pretensje dlaczego tak się dzieje, skoro ona może a ty nie.

Oznacza, że nie chcesz dbać o siebie, że jesteś leniwa, nie zorganizowana itd. Często zostajemy z tym wszystkim same i nie mamy możliwości by sobie z tym radzić. A dziecko odbiera nasze emocje i wątpliwości gdy brak nam cierpliwości do nowej sytuacji. Nie jest to łatwe. Dlatego też tak ważnym jest byśmy miały świadomość, iż takie sytuacje mogą mieć miejsce i że mamy prawo do tego by nie zawsze udawać szczęśliwe.

 

Pozbywając się tego balastu emocji masz możliwość zrobienia w sobie większej przestrzeni dla emocji twojego maleństwa. A to niezwykle ważne.

Czyli jak być tą wystarczająco dobrą matka gdy nie udaje się być idealną?

Pojęcie to wprowadzone zostało przez D. Winnicota.

Zacznijmy od tego, że idealne matki nie istnieją. Bowiem cóż to może oznaczać? Możemy darować sobie wyimaginowane wizje i wyobrażenia, że takowe w ogóle są.

Dziecko w samej swojej istocie rodzi się doświadczając impulsów agresywnych i seksualnych. Sam ten fakt już musimy zaakceptować. Rolą matki w tym wszystkim jest tzw pomieszczanie emocji dziecka w sobie, znoszenie ich i oddawanie dziecku już oprawionych.

To tak gdy dziecko boi się burzy. Burza jest zjawiskiem niebezpiecznym ale my jako dorośli wiemy, iż nie powinno się wystawiać na jej bezpośrednie działanie i wtedy nic nam nie grozi. Przekazując dziecku taką informację – tu emocje, sprawiasz, iż czuje się bezpieczne. Tak jakby wypuściło z siebie tygrysa, matka by go przyjęła do siebie, okiełznała i oddała dziecku małego kotka.Dziecko uczy się w taki sposób znoszenia trudnych dla niego emocji odczuwając, ze rodzic się nie boi albo nawet bojąc się potrafi ten lęk znieść.

Stąd pojęcie wystarczająco dobrej matki, która opiekując się niemowlęciem, robi to wystarczająco dobrze sprawiając, że maluch rozwija się prawidłowo.

W twojej relacji z malcem wygląda to w taki sposób, że gdy płacze, zastanawiasz się co mu jest i próbujesz zniwelować tą sytuację. Gdy ma mokro – przebierasz, gdy jest głodne – karmisz, gdy potrzebuje bliskości – tulisz. W taki sposób uczysz się języka dziecka i rozpoznawania jego potrzeb a ono czując się bezpieczne reagując na świat jako miejsce, w którym zawsze może zdobyć to co jest mu potrzebne i czuć się zaopiekowane.

Dziecko nie rozróżnia rozdzielności między sobą a matka gdzieś do około 6 m. ż. Wydaje mu się, że samo siebie karmi i ma z mamą wspólne ciało. To czas tzw omnipotencji, która później zaczyna się kurczyć. I nie warto tego na siłę zmieniać, pokazywać jakie jest już rozwinięte, szybciej od innych, szybciej siada, mówi itd. Obserwuj i reaguj gdy trzeba. Gdy coś budzi niepokój – działaj ale daj mu się rozwijać w jego własnym tempie, takim w jakie został wyposażony a to odwdzięczy i zwielokrotni się w przyszłości.

Badania jednoznacznie wskazują, że nawet najtrudniejsze dzieci i najbardziej irytujące mają szanse dobrze i prawidłowo się rozwijać gdy rodzice odpowiednio reagują na jego potrzeby. 

Lecz jak matka masz prawo być zmęczona, czasem nawet nie zadowolona, nie wyspana, nie musisz być piękna jak gwiazda estrady. Masz prawo powiedzieć, że to czasem cię przerasta, że płacz dziecka cię złości i czujesz się wobec tego bezsilna.

Dajesz nowe życie, bezcenny skarb, który wymaga tworzenia, intensywnego wydatkowania swojej energii, czasu i nieustannej uwagi, szczególnie w początkowych fazach rozwoju dziecka. Ten czas przypomina nieco zamknięcie się na inne formy działania jak w szklanej kuli…. lecz minie, bezpowrotnie.

Jeśli masz możliwość pogodzenia jeszcze siebie w tym wszystkim, nie tylko w nowej roli matki to wspaniale. Możesz czuć się szczęściarą. Presje mediów i lansowania szkieletowych figur idealnych kobiet, miesiąc po porodzie odłóżmy jednak między bajki.

Ja wyznaję taka zasadę…. jako matka, obserwując swoje dzieci kiedyś to zrozumiałam a właściwie chyba wiele z nas nosi to w swoim sercu, iż najlepsze macierzyństwo wypływa z miłości, z naturalnego zaufania do siebie samej. Warto rozróżnić to co przychodzi naturalnie od tego czego trzeba się nauczyć by nie zepsuć presją i wyobrażeniami innych Zostało to pięknie ujęte właśnie przez Winnicota w rozmowach z młodymi matkami.

 

 

Bibliografia

 

The Child, the Family and the Outside World” „Dziecko, jego rodzina i świat” Copyrighr 1957, 1964 by D. W. Winnicott, Right for Polish edition by Jacek Santorski&Agencja Wydwanicza 1993, przeklad A.Bartosiewicz,

Wczesna tarumatyzacja – opracowanie I. Piotrzkowska – Sut – Pomorski Instytut Psychotraumatologii, Gdańsk

S. Gerhardt „Znaczenie miłości. Jak uczucia wpływają na mózg” Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Copywright for Polish Edition, wyd I, Kraków 2010